O pozytywnym wpływie gier planszowych na rozwój dziecka

Dziś post o tym, jak wybrnąć z sytuacji, gdy małolat wypowiada na głos te straszne słowa NUDZI MI SIĘ! Kto z Nas nie słyszał ich choć raz w ciągu dnia. Hmmm, no kto?

Zrób sobie szybki rachunek sumienia. Zastanów się, ile razy w ciągu dnia Twoje dziecko mówi, że się nudzi, że nie ma co ze sobą zrobić, a Ty w tym czasie robisz miliony innych "ważniejszych" rzeczy? Obiad, podłoga do umycia, pranie w pralce lub po prostu chwila spokoju przy kawie. Takich wymówek, my rodzice, znamy dużo. Ale co w tym czasie ma robić dziecko?

Świetnie, gdy w domu jest więcej dzieci. Wtedy jest szansa, że zajmą się same sobą. Nie trzeba im organizować czasu. Nie trzeba głowić się i troić nad niechcianymi zabawami. Gdy w domu mamy jedynaka (i nie tylko) to troszkę trzeba się nagimnastykować.


Dlaczego warto mieć w domu gry planszowe? Odpowiedź jest prosta - to dobra alternatywa do spędzanie wspólnie wolnego czasu z dzieckiem i odciągnięcia go od sprzętów elektronicznych, które w naszych domach są obecne.

Bez bicia przyznaję, że nie znoszę bawić się ze swoim dzieckiem. Nie dlatego, że nie kocham własnej córki. Po prostu nie lubię bawić się w tak zwane udawanie. Ubieranie lalek, herbatka u pana misia, czy wymuszane zabawy w dom. O matko! To mój koszmar. Preferuję inny rodzaj spędzania czasu. Dlatego w naszym domu zaczęły pojawiać się gry planszowe. Taka forma rekreacji jest niezłą frajdą, a przy okazji mamy upieczone dwie pieczenie na jednym ogniu- jeśli wiesz co mam na myśli ;)


KALECZYMY WŁASNE DZIECI

Mamy XXI wiek. W dzisiejszym świecie osiedlowe podwórko pełne bawiących się wspólnie dzieci to rzadkość. Pamiętasz te czasy, gdy rodzic odchodził od zmysłów, bo kolejny raz wołał gagatka na obiad? Co najlepsze, ten w ogóle nie reagował lub krzyczał ZARAZ MAMO. Gra w klasy, w palanta czy dwa ognie – dzisiaj to sport ekstremalny.

Kaleczymy nasze dzieci!

Czas powiedzieć to głośno. To my dorośli wciskamy w ręce małego obywatela pada od konsoli lub telefon z dostępem do sieci. Ślepo zapatrzeni w social media zapominają o bożym świecie. My dorośli pochłonięci własnymi sprawami serwujemy im chorobę XXI wieku, ale też my dorośli, możemy temu zapobiec.

Nie mówię tutaj o całkowitym zakazie. Wystarczy małe ograniczenie dostępu. Nie zapominajmy o tym, jak ważne jest budowanie dobrych relacji w sferze RODZIC - DZIECKO.

KORZYŚCI PŁYNĄCE Z PLANSZÓWEK

Oczywiście, fundamentalny argument opowiadający się za tym, że gry planszowe są na tak, został wymieniony wyżej. Przy okazji nie zapominajmy o kilku istotnych sprawach, które towarzyszą grze w planszówki.

Dziecko uczy się, że w życiu bywa różnie i nie zawsze jest się zwycięzcą. Nie ma nic gorszego od wychowania bąbelka, który zakorzeni sobie w małej głowie obraz wiecznego zwycięstwa. To w życiu dorosłym może przełożyć się na różne stresujące sytuacje.

Wiedza przekazywana w formie zabawy jest przyswajana w sposób szybki i łatwy. Pozwala to ominąć sztywne reguły uczenia się na pamięć oraz przenieść tę umiejętność do życia codziennego.

Cierpliwość i czekanie na swoją kolej nie należą do najmocniejszych strony każdego dziecka. Na co czekasz!? Wyciągnij dawno zapomnianą planszówkę, która zalega od lat w zakurzonym kartonie na strychu. Nie oszukujmy się. Na pewno wiesz o jakiej grze mowa. W każdym domu w latach 90. królował CHIŃCZYK ;)

Uważam, że wtedy dziecko łatwiej akceptuje zasady panujące w domu, jak i poza nim, oraz przyswaja pewne wzorce zachowania. Oczywiście, wszystko zależy od tego, po jaki rodzaj gier sięgamy. Na rynku mamy szeroką gamę gier: strategiczne, przygodowe, logiczne lub edukacyjne. Świetnie rozwijają i mają dużo pozytywnego wpływu na dziecko.

Niektóre z gier pomagają wyciszyć się, inne ćwiczą pamięć, koncentrację, determinację czy upór.

Przyznaję, że Łucja dość często szybko rezygnuje, gdy napotyka przeszkody w życiu codziennym. Wystarczy, że coś się jej nie uda za pierwszym razem, i już nie chce dalej próbować. Wtedy z pomocą przychodzą nam właśnie gry, które mamy w domu. Dzięki temu potrafimy zachęcić ją do działania.

Z niecierpliwością czekałam na moment, aż moja córka "dorośnie" do planszówek. Jestem wdzięczna za wybór, do którego mamy dostęp na rynku. Nie wiem, ile dokładnie kolorowych pudełeczek przeróżnych gier leży na półkach w pokoju Łucji. Ale wiem, że kolekcja będzie się powiększać. Lubię wydawać na nie swoje ciężko zarobione pieniądze, bo wiem, że nie są wyrzucone w błoto. Najważniejsze, że sprawia mi to przyjemność, a moja córka cieszy się z każdej nowej gry.

Jestem ciekawa, jak jest w
Waszych domach. Królują gry planszowe i manualne czy te, do których potrzebny jest pad?


Chętnie uzupełnienie kolekcję gier naszej sześcioletniej córki! Zostaw
komentarz, w którym wymienisz 3 najlepsze gry, jakie posiadacie w swojej kolekcji.

Komentarze

instagram @karellauk

Copyright © Karella