O TYM DLACZEGO ZDECYDOWAŁAM SIĘ PRZEJŚĆ NA WŁASNĄ DOMENĘ

Od razu napiszę, że żałuję, iż nie zrobiłam tego na samym początku. Czyli w momencie powstawania bloga. Dziś nie stałabym przed tą decyzją. No, ale stało się, jestem w miejscu, w którym jestem i należy się z tym pogodzić. Nie chodzi tylko o blogowanie. Ten stan ma szeroki aspekt i wydźwięk w rzeczywistości. Powiadają Co było i nie jest nie pisze się w rejestr,  ale czy aby na pewno?

Zacznijmy od samego początku, gdy 10 lat temu stawiałam swoje pierwsze kroki w blogosferze. Wtedy miałam marzenia i plan na siebie, niestety szybko zostałam sprowadzona na ziemię a moje ów marzenia zdeptane niczym karaluch. Dziesięć lat temu, byłam lżejsza o jakieś dziesięć kilo i sto kilo własnego rozumu oraz samozaparcia. Lubiłam siebie, preferowałam lumpeksową modę i takiej tematyki dotyczył ów blog, który wyleciał w powietrze z prędkością światła. Ślad po nim zaginął. A kto wie, czy dziś nie stałabym na równi z takimi ikonami polskiej modowej blogosfery jak ..., które zaczynały w tamtych czasach. Kto wie, jak mój los by się wtedy potoczył. Dobra! Od zawsze lubiłam sobie pomarzyć :D
Po fazie lumpeksowych łowów przyszedł czas na macierzyństwo i prawdziwą rzeczywistość. Wtedy to przy nadmiarze wolnego czasu został powołany do życia drugi mój blog lifestylowo parentingowy. Prawdziwe życie, bo tak wtedy nazwałam swoje miejsce w sieci, z perspektywy czasu miał tytuł trafiony w punkt. Ten blog również rozwijał się w zaskakującym dla mnie tempie. Niestety prawdziwe życie skopało mi dupsko i chciałam zamknąć pewien rozdział swojego życia zamykając jednocześnie Prawdziwe życie, co było bardzo złą decyzją podjętą przez pryzmat szarganych wtedy mną emocji.

Swoją drogą ciekawe czy są tutaj ze mną osoby, które pamiętają mnie z poprzednich blogów 🤔?

Chęć pisania pozostała. Chęć poznawania ludzi także pozostała. A po przeprowadzce na wyspy czegoś mi brakowało. Zaczęłam od konta na Instragramie, później dojrzałam do decyzji o ponownym założeniu bloga. W sumie ta chęć tkwiła we mnie, jak widać wiele lat. Dlatego mamy podejście numer trzy. Trzecie i zarazem ostatnie! Nikt nie wmówi mi już, że to, co robię jest czymś beznadziejnym i bez sensu. I że w ogóle to strata mojego czasu. Jeśli komuś się nie podoba, że piszę i tutaj tworzę może mnie nie czytać, nie obserwować i w ogóle omijać te stronę szerokim łukiem. Proste! Wraz z upływem czasu dojrzały we mnie, nie tylko dodatkowe kilogramy, ale pewne poglądy i przekonania, których jestem świadoma i przy których będę trwać. Własna domena to taki krok świadczący o tym, że poważnie myślę o tym blogu. Wiecie, jak się za coś płaci to się o to dba. Bynajmniej tak jest w moim przypadku. Szanuję swoje rzeczy, bo wartość pieniądza znam. I takie też podejście staram się zaszczepić u swojej córki. W sumie, dlatego właśnie zdecydowałam się opłacić ów domenę. By podejść do tego z większym szacunkiem i zaangażowaniem. By tego szacunku dać więcej Wam - moim czytelnikom. Nie chcę za parę lat pomyśleć o SIMPLLIKO jak o pozostałych dwóch blogach. Było, minęło nie pisze się w rejestr. A może w moim przypadku to właśnie w ten rejestr się pisze?

JAK PRZEJŚĆ NA WŁASNĄ DOMENĘ I ILE NALEŻY ZA TO ZAPŁACIĆ?

Nie jestem informatykiem czy programistą. A cały ten komputerowy świat jest dla mnie czarną magią. Serio! Nawet nie wiem czy mój laptop ma zabezpieczenia w postaci antywirusów :D Tkwiło we mnie przekonanie, że posiadanie domeny to coś skomplikowanego. Nie wspomnę, że myśląc własna domena miałam przed oczyma sporą liczbę złotówek, jaką muszę za nią zapłacić. Nic bardziej mylnego! Usiadłam i zaczęłam czytać. W sieci jest mnóstwo informacji, uwierzcie mi wystarczy chwila skupienia. Nie potrzebni Wam informatycy. Jeśli ja dałam radę sama to Ty też dasz! U jednej z bloggerek znalazłam informacje na temat OPIEKUNA BLOGA. Było tam napisane jasno Oni zrobią resztę za Ciebie I zrobili! 

Jedyne czego dokonać musiałam ja to:
> założyć u nich konto, 
> sprawdzić czy nazwa domeny, którą chciałabym zająć jest dostępna, 
> kupić wybraną domenę, za jedyne 13.90 zł. Jest to koszt, który ponoszę na cały rok, następnie odnawiam taką domenę na kolejny rok, za 69,90 Co wychodzi w przeliczeniu 5,83 zł miesięcznie. Jak widać nie kosztuje to miliony monet, o jakich kiedyś myślałam. 
> poczekać na aktywację,
> zrobić pewną rzecz, która została podane mi w mailu 
> poczekać
> Cieszyć się swoją stroną www :)

O korzyściach przejścia na własną domenę może kiedyś napiszę. Ale do tego musi upłynąć sporo więcej czasu. Na dziś mogę powiedzieć ze krótki adres strony bardziej mi się podoba i to dla mnie duży plus.

Jeśli chodzi o nazwę to byłam zmuszona ją nieco zmodyfikować, gdyż domena, o której myślałam nie była dostępna. Nie chciałam, aby zmiana była diametralna. Wiązałoby się to znowu z początkiem a że troszkę już tworzę w sieci i mam swoje grono odbiorców, taka zmiana wydała mi się czymś nieadekwatnym do sytuacji. Dlatego postawiłam na SIMPLLIKO pisane przez dwa L w środku. Głowiłam się dobrych kilka dni nad tym tak by nie zmylić ani Was ani siebie. Bo słuchajcie, ja to ja. Czyli dalej nadaje do Was ta sama Karolina. Nikomu nie sprzedałam swojego konta na IG ani tym bardziej bloga :D Mam nadzieję, że mój wybór przypadł Wam do gustu. Planuję jeszcze kilka zmian na blogu ale to już kosmetyczne sprawy, o których opowiem Wam innym razem :)


Jestem bardzo ciekawa co myślicie o własnej domenie? Dajcie znać w komentarzu jakie macie spostrzeżenia jeśli chodzi o swoją stronę www czy cały ten świat hostingów i domen.

Komentarze

instagram @karellauk

Copyright © Karella