Szczotkowanie na sucho || Hit czy kit?


Ostatnio w sieci można zauważyć trend. Kobiety zwariowały na punkcie szczotkowania ciała na sucho. Przyznaję, że i ja zachęcona obiecującymi efektami, zakupiłam swoją prywatną szczotkę. Po drugiej ciąży moje ciało nie wygląda zbyt dobrze, a ja nie czując się dobrze sama ze sobą, dlatego też postanowiłam zaryzykować. Bo przecież zajęcie to nie jest zbyt wymagające. Ale od początku, czym jest szczotkowanie i jakie niesie ze sobą korzyści oraz czy tak naprawdę warte jest ono zachodu dowiecie się czytając tekst dalej.




Czym jest szczotkowanie ciała na sucho?

To nic innego jak jedna z wielu metod masażu ciała, która swe korzenie ma w Azji. Długo podchodziłam do tematu szczotkowania ciała i przyznaję, że wzbraniałam się jak tylko było to możliwe. Myślałam, że metoda ta przyniesie sporo bólu, a mój próg bólu jest bardzo niski i najzwyczajniej w świecie myślałam, że nie dam rady.

 

Jak wykonywać masaż na sucho?

Przede wszystkim należy zaopatrzyć się w szczotkę z naturalnym włosiem. Masaż może zastąpić nam peeling więc dobrze sprawdzi się wykonywanie go przed kąpielą. Najlepiej też, gdy poświęcisz temu około 10 minut w ciągu dnia. Choć nie musisz masować się codziennie. Pamiętaj jedynie

o systematyczności i regularności 😉 Swój masaż należy rozpocząć od stóp, kierując się ku górze własnego ciała. Na załączonym obrazku zostały przedstawione kierunki ruchu szczotką.                                                                                                 

Jakich efektów możemy się spodziewać po szczotkowaniu?

Szukając informacji w Internecie na temat tej metody napotkałam się na kilka zalet, które przekonały mnie, aby spróbować swoich sił w tej przygodzie. Całkiem pokaźna lista plusów, przemawiających za tym, aby spróbować czyż nie? 😉

Do najczęściej wymienianych zalety zaliczyć możemy:


  • redukcja cellulitu
  • wygładzenie skóry
  • ujędrnienie skóry
  • nawilżenie skóry
  • pozbycie się martwego naskórka
  • relaks
  • zwalczanie problemu wrastających włosków
  • poprawa krążenia krwi
  • zmniejszenie obrzęków nóg
  • pomoc przy bólach stawów
  • przywrócenie zdrowego kolorytu skóry
  • stymulacja układu limfatycznego
  • przeciwdziałanie rozstępom 


Oczywiście do masażu na sucho istnieją też przeciwskazania, jakie?


  • Skóra podrażniona, ze stanami zapalnymi,
  • Trądzik, łuszczyca,
  • Świeże blizny, rany
  • Pieprzyki i znamiona, które omijamy podczas masażu,
  • Żylaki,
  • Poparzenia skórne

Nie zapominajmy również o prawidłowym utrzymaniu naszej szczotki w czystości. Wystarczy raz w tygodniu umyć ją pod bieżącą wodą z dodatkiem mydła lub żelu do twarzy (ja tak robię). Dobrze wypłukać i pozostawić do wyschnięcia włosiem do dołu.

Teraz czas na moje wrażenia po stosowaniu szczotki przez ostatni miesiąc!

Jak już wspominałam, zabierałam się za to jak przysłowiowa sójka. Miałam bardzo dużo obaw związanych z tym czy jest to bezbolesny proces. Otóż moi drodzy nie ma nic gorszego niż uprzedzenia! Szczotkowanie na sucho nie przysparza żadnego bólu. Jedynie na samym początku, gdy ciało nie jest przyzwyczajone, możemy czuć dyskomfort, ale z pewnością nie jest to ból. Z wymienionych przeze mnie korzyści daję gwarancję gładkości skóry już po pierwszym użyciu i to jest niesamowite. Podczas używania szczotki, można zauważyć jak skóra niemal od razu zaczyna ‘sypać się’.  Zamieniłam wszystkie swoje peelingi na szczotkę! Poprawa krążenia krwi to kolejne co obserwuję po systematycznym stosowaniu masażu na sucho. Kiedyś potrzebowałam wziąć kąpiel w niemalże wrzątku. Obecnie satysfakcjonuje mnie letnia woda i to bardzo. Mam też swoje przypuszczenia, że szczotkowanie okolic brzucha pomaga w bólach menstruacyjnych, ale to jeszcze do potwierdzenia 😉 Obecnie walczę z nadmiarem kilogramów, cellulitem oraz rozstępami na brzuchu po ciąży. Jednak sama szczotka tego problemu nie załatwi. Pamiętaj o aktywności fizycznej, odpowiednim nawodnieniu ciała i zbilansowanej diecie. Wykonując powyższe czynności wspomagam się szczotkowaniem ciała i muszę przyznać że po dwóch miesiącach efekty są widoczne (nie tylko dla mnie 😉) Na samym początku przez dwa tygodnie używałam szczotki niemalże codziennie, obecnie wykonuje masaż na sucho 3/4 razy w tygodniu 😊

 

Kto z was szczotkuje ciało i może podzielić się swoimi spostrzeżeniami? Daj znać w komentarzu!

Bujaczek/leżaczek firmy MamaRoo

Długo nie zastanawiałam się nad zakupem tego gadżetu, gdy tylko o nim usłyszałam i poczytałam więcej w Internecie. Od razu stwierdziłam, że chcę go mieć. Koszt nowego bujaczka naginał domowy budżet. Tym bardziej, że mogłoby zdarzyć się tak, że Młody nie chciałby w nim siedzieć a wtedy to kaplica. Więc poszukałam używanego. Do brzegu! Od 3 miesięcy mamy i stosujemy codziennie. 

Nie ma dnia, by Rysiek nie spędzał w nim czasu. MamaRoo pomaga  w spokoju wykonać domowe obowiązki. Przy pomocy zasilania sam buja dziecko dzięki czemu mam wolne ręce, co jest ważne żeby np. posprzątać, ugotować czy nawet skorzystać z toalety. Dziecko siedząc w leżaczku/bujaczku ma możliwości obserwowania i poznawania otoczenia. Rysiek najbardziej lubi tryb jazdy samochodowej i efekt dźwiękowy imitujący deszcz. Momentalnie uspokaja się, gdy jest taka konieczność. Bywają też takie dni, że syn mój zalicza w nim swoją drzemkę🙈 

Co charakteryzuje ten innowacyjny sprzęt? 

✔️Posiada pięć ruchów bujania > jazda samochodem, kangur, huśtawka, kołyska i fala

✔️Pięć stopni prędkości

✔️Kołysze się w górę i w dół oraz na boki

✔️Regulacja głośności dźwięków

✔️Można wybrać jeden z pięciu dźwięków natury lub odtwarzać ulubione piosenki, podłączając odtwarzacz MP3

✔️Odchylany fotelik, który pozwala ustawić siedzisko w dowolnym położeniu, całkowicie je położyć lub uzyskać pozycję siedzącą

✔️Dwustronne sensoryczne zabawki o okrągłym kształcie

✔️Zapinana na zamek tapicerka, która nadaje się do prania w pralce.

✔️Pięć wzorów tapicerki to wyboru

✔️Posiada pasy by zapiąć w nim dziecko

✔️Możliwość dokupienia dodatkowej wkładki

✔️Zasilanie - zasilacz sieciowy. 

Wyznaję zasadę - nie przyzwyczaić do noszenia - nie wyobrażam sobie mieć  związane ręce w ciągu dnia, noszeniem dziecka przez większość czasu w  ramionach. Ten bujaczek daje mi swobodę podczas opieki nad synem i wykonywaniem czynności dnia codziennego. Jedynym minusem jest krótki kabel zasilający i fakt, że służy jedynie do uzyskania przez bombelki 9kg. Czy polecam? Z czystym sumieniem - tak! Ale przed zakupem warto rozejrzeć się za używanym 😉


Szybki i smaczny mix warzywny z ryżem

 

Dawno nie publikowałam tutaj żadnego pomysłu na danie. Okres ciąży a zwłaszcza końcówka nie sprzyjała by tworzyć cokolwiek, skupiona byłam na zadaniu – nakarmić i mieć spokój – tak też gotowałam bardzo kameralnie, domowo i przede wszystkim wybierałam sprawdzone połączenia, które wiedziałam, że zaspokoją potrzebę głodu każdego z domowników.  Ale do brzegu, dzisiaj przepis na sałatkę ze zdjęcia. Lekka, łatwa w przygotowaniu i z pewnością każdemu zasmakuje 😊



SKŁADNIKI:

5 łyżek sypkiego ryżu

6 większych różyczek brokuł

3 cm zielonej części pora

100g czerwone fasoli

3 łyżki oleju rzepakowego

Sok z połowy cytryny

Sól, pieprz, czerwona papryka, czosnek granulowany

 

KROK I Ugotuj ryż w wodzie ze szczyptą kurkumy mielonej, czosnku granulowanego oraz pieprzu i soli. Pilnuj, aby się nie rozgotował. Odcedź i ostudź

 

KROK II Różyczki brokuł podziel na mniejsze części i umieść w misce. Wyciśnij sok z cytryny i zalej wrzącą wodą. Pozostaw pod przykryciem 15 minut. Odcedź i ostudź tak samo jak w przypadku ryżu. W między czasie pokrój por na krążki.

 

KROK III Ostudzony ryż i brokuł umieść w misce, dodaj por i odsączoną z wody/zalewy czerwoną fasolą. Wlej dokładnie 3 łyżki oleju, przypraw pieprzem, solą, czerwoną papryką i czosnkiem. Gotowe!


W naszym przypadku ja zaspokajam się jedną miskę tego połączenia, zaś Stary potrzebuje do pełni szczęścia jakiegoś mięsa – grillowana pierś w ziołach będzie idealnym dopełnieniem 😉

A Ty którą wersję wolisz, wegańską czy raczej bez mięsa się nie obejdzie?


 

Oak Tree Farm

W miniony weekend, wraz z przyjaciółmi i ich dziećmi podjechaliśmy wszyscy na farmę zwierząt niedaleko Nas. Śmieszna sprawa, że za pokazanie dziecku kury, świnki czy osła musiałam zapłacić. W Polsce takie atrakcje mamy na wyciągnięcie ręki. Na każdej wsi znajdziemy jeszcze kury, krowy czy inne zwierzęta gospodarcze. Ale jak się nie ma co się lubi to… Nie ubolewając dużo, bo majątku nie zapłaciłam, oprowadzę was po Oak Tree Farm, która znajduje się w Aldridge. 

Jeśli planujesz spędzić czas na świeżym powietrzu z dzieciakami już na wstępie zdradzę, że ta farma to idealne miejsce! Jak mówiłam, majątku nie straciłam, bo koszt wejściówki to jedyne 3£. Za tę kwotę otrzymujecie małe wiaderko z paszą by pociecha wasza mogła karmić zwierzęta 😊 Super sprawa! Kasa ulokowana jest w starej stodole. Tam też widnieją produkty do kupienia. Między innymi można było zabrać do domu świeże jaja, miody i drobne upominki typu kubeczki, poduszki czy breloczki. 

Wychodząc ze stodoły od razu napotykamy na pierwsze zwierzęta. Na środku stoi ogromna klatka, w której znajdują się ptaki oraz inne mniejsze klatki, gdzie pryebzwają różnej maści kury oraz paw. Ten ostatni zrobił na dzieciakach największe wrażenie. Szkoda tylko że nie rozłożył ogona Przechodząc dalej mamy spory kawałek powierzchni zagospodarowany by usiąść i odpocząć. Jest to tez idealne miejsce by urządzić sobie z rodziną piknik. Obok znajduje się sklepik, który zaopatrzy was w zimne i gorące napoje, przekąski oraz co najważniejsze lody! Zaraz obok jest plac zabaw, gdzie dzieci mogą korzystać do woli. A Ty zyskujesz chwilę spokoju 😊 Potrzebujesz odsapnąć znacznie dłużej? Na posesji rozstawione są dmuchane zamki. Koszt takiej imprezy to 5£ i dzieciak może szaleć przez cały dzień. Jest też opcja 30 minut za 3£ 😉 





Wychodząc ze strefy relaksu naszym oczom ukazują się zagrody i klatki ze zwierzętami. Wszystko jest tak przemyślanie rozmieszczone, aby móc spokojnie spacerować i podziwiać zwierzęta.  Spotkamy tutaj między innymi konie, owce, kozy, świnie, strusia. Ponadto są też w oddzielonej strefie różne opierzone zwierzaczki. Jedyne co w moim odczuciu było nie do przyjęcia to fakt, że zwierzęta znajdowały się na odsłoniętym słońcu. Co prawda, w każdej zagrodzie była buda/domek dla czworonoga, lecz niemniej jednak przy takim upale jaki towarzyszył nam podczas zwiedzania farmy, przydałoby się więcej cienia. 


Zwierzętom nie brakowało ani jedzenia ani też wody. Każde miało dużo przestrzeni w zagrodzie by móc swobodnie się poruszać. Łucji i jej przyjaciołom wycieczka do Oak Tree Farm bardzo się podobała. Ja sama jestem pozytywnie zaskoczona miejscem i okolicą. Brakowało mi takich wiejskich klimatów w naszym mieszczańskim życiu na wyspie. Jak wspominałam, śmiać mi się troszeczkę chciało, że takie „atrakcje” dla dzieci w UK nie są na porządku dziennym. No ale jaki kraj taki … 😊 Pozostawiam Wam kilka kadrów z naszej wycieczki. 





Cała farma znajduje się z dala od cywilizacji. Aby do niej dotrzeć należy wyjechać z miasta Aldridge i kierować się ulicą położoną między polami. Z okna samochodu można było podziwiać spokojną naturę. Widoki zapierały dech w piersi i chwilowo poczułam się jak w Polsce. Dookoła pola i łąki rozpościerające się tak daleko, że nie sposób było objąć tego wzrokiem. W oddali można było dostrzec konie i niewiele domków jakieś wioski. Uwierzcie mi, z utęsknieniem, chłonęłam całą sobą zapach tego powietrza. Jeśli ktoś z Was zastanawia się czy warto poświęcić kilka godzin by odwiedzić tę farmę i jednocześnie oferując swojemu dziecku bliskie obcowanie z prawdziwym wiejskim życiem to z pewnością warto!

Porozmawiajmy o EMOCJACH || Gra planszowa

Wprowadzenie dziecka w świat emocji bywa czasami bardzo kłopotliwe. Niekiedy wręcz nie wiemy w jaki sposób daną emocję wytłumaczyć. Inne potrafią nieźle nas, samych dorosłych, wprowadzić w zakłopotanie. 

Łucja ma obecnie 6 lat i zauważyłam od jakiegoś czasu, że ma problem z werbalizacją tego co akurat doświadcza wewnątrz siebie. Dodatkowym problemem w nazewnictwie emocji jest fakt, że posługuje się dwoma językami i gubi się lub też jej zasób słów w danym języku jest po prostu ubogi. 

Ale temat dwujęzyczności odłóżmy na inny czas. Wracając do uczuć, jak wspominałam córka ma czasami problem z nazwaniem tego jak się w danym momencie czuję. I nie mówię tu o smutku czy radości. Jest szereg innych emocji, których doświadczamy w codziennym życiu i które dzięki wydawnictwu Kukuryku możemy wyjaśnić w łatwy i przyjemny sposób naszym dzieciom. Gra edukacyjna Emocje jest z nami od pewnego czasu i chętnie obydwie z córką po nią sięgamy.

EMOCJE to gra dla dzieci, które ukończyły 7 rok życia. Tak na opakowaniu podaje producent, ale jesteśmy przykładem, że młodsze dzieci również sprostają. Jest to pozycja, która pozwala na wprowadzenie i zaznajomienie dziecka ze światem emocji jakie towarzyszą nam w życiu codziennym

W solidnie wykonanym opakowaniu znajdują się:

  • duża plansza z puzzli, 
  • 102 karty z zadaniami, 
  • 16 okrągłych tafelków, 
  • duża kostka,
  • pionki do gry,
  • instrukcja,

Tutaj chciałabym dodać, że forma stworzenia planszy z puzzli bardzo przypadła mi do gustu. Elementy są duże, kolorowe i trwałe. W końcu nie ma problemu z planszą, która po wielokrotnym użytkowaniu rozdziera się w miejscu zgięcia. Także, dla wydawnictwa duży plus za taką formę rozwiązania. A ponadto to dodatkowy element zabawy ;)

O CO CHODZI W TEJ GRZE?

Zasady są bardzo proste, w rozgrywce może brać udział od 2 do 4 osób. Choć jeśli dysponujecie większą ilością pionków (z innej gry) możecie do zabawy zaprosić więcej osób ;) Po ułożeniu planszy z puzzli rozkładamy okrągłe karty z emocjami po jednej stronie planszy a po drugiej układamy karty z zadaniami. Ustawiamy odpowiednią ilość pionków na polu start i możemy zaczynać zabawę. Celem gry jest oczywiście przejście całej planszy i dostanie się na metę. Ale nie jest to takie proste! Na planszy znajdują się pola, na których zatrzymaniu należy podjąć odpowiednie działanie.


Jak sama nazwa wskazuje, pozycja ta jest związana z emocjami. Pozwala w łatwy i nienachalny sposób oswoić dziecko w temacie. Wprowadza do rozmowy o uczuciach pomagając nazwać je i utożsamić z tym co przeżywamy na co dzień. Gra składa się z kart zadań, które są realnymi historyjkami pozwalającymi zrozumieć dzieciom, mechanizm powstawania pewnych zachowań. Dostosowane do wieku gracza. Emocje pozwalają na nawiązanie dialogu z pociechą, ułatwiają jej otwarcie się przed rodzicem. I to właśnie jest najpiękniejsze w tej grze! Dzięki niej rozmowa z córką staje się łatwiejsza. Łucja podczas rozgrywki chętnie opowiada o tym co w duszy jej gra. Gdy dostaje zadanie rozwija swoje myśli i czasami galopuje daleko poza temat związany z zasadami. Ale dzięki temu możemy się bliżej poznać a córka ma możliwość wygadania się. Poruszamy wtedy więcej tematów. Czasami ciężko cokolwiek wyciągnąć mi z córki, pytana Jak było w szkole? rzuca zdawkowe Fajnie lub Nic i temat się urywa. Wtedy z pomocą przychodzą EMOCJE, wyciągam tę grę a podczas zadań Łucja sama opowiada o tym co wydarzyło się w szkole i jakie miała przygody ;) 

Karty z zadaniami można wykorzystać poza grą – są napisane w prosty sposób i zrozumiały dla dziecka. Dodatkowym atutem są zawarte przykłady, pozwalające dziecku przybliżyć temat. Z czystym sumieniem polecam i zachęcam do nabycia gry wydawnictwa Kukuryku. 

„Porozmawiajmy sobie o emocjach. Tak na wesoło, ale też na poważnie. Złość, radość, niepokój, gniew, smutek, miłość… To one nami rządzą. Czasami potrafimy je ujarzmić, a czasami dajemy się im ponieść.

Ważne, abyśmy je poznali i umieli o nich rozmawiać. Może dzięki temu uda się kiedyś wyjść z trudnej życiowej sytuacji. Gra EMOCJE to świetna pomoc w poznaniu siebie i swojego otoczenia. Trochę zabawy i trochę… psychologii dla każdego, dla dziecka i dorosłego.”

Dasz się ponieść emocjom i wejdziesz do gry?

Dzień dziecka || Prezenty dla starszaka

Jeśli szukasz pomysłu na atrakcyjny prezent dla starszaka to świetnie trafiłeś, mam dla Ciebie trzy propozycje, którymi nie pogardzi żadne dziecko, bez względu na jego płeć. Opisane w dzisiejszym wpisie przedmioty, są w naszym domu od kilku miesięcy. Przetestowane przez Łucję, sprawdzone przez nas. To coś co polecamy z czystym sumieniem każdemu. Oto 3 pomysły na prezent z okazji dnia dziecka, który nie szybko trafi do lamusa. Przedział cenowy jest bardzo rozbieżny, lecz myślę, że każdy znajdzie coś na swoją kieszeń ;)

INTERAKTYWNY GLOBUS 

Zacznę od grubego i ciężkiego kalibru. Zabawka interaktywna, która bawi i uczy! Zajmuje pociechę na długi czas pozwalając odkryć jak wspaniały i różnorodny jest nasz świat. Dzięki wbudowanym funkcjom dziecko może oddać się zabawie poprzez różnego rodzaju gry edukacyjne. Wmontowana monitor powywala na wyświetlenie różnych treści edukacyjnych. Mogą to być opisy kontynentów, liczby ludności danego kraju, informacje związane z fauną i florą i wiele innych. Dołączone do oprogramowania gry pozwalają na sprawdzenie swoich indywidualnych umiejętności lub na niewielką rywalizację w parze z przyjacielem. Zdaję sobie sprawę, że jest to inwestycja naciągająca rodzicielski portfel, ale wg mnie warto. Choć chętnie zapłaciłabym za niego znacznie mniej :) Łucja otrzymała ten globus w prezencie gwiazdkowym zrobił na niej wrażenie na chwilę. Dopiero gdy skończyła lat 6 zaczęła żywo się nim interesować. Z pewnością jej chwilowa niechęć wywołana była barierą językową. Stety lub też nie, globus ten jest zaprogramowany jedynie w angielskiej wersji językowej. Dla mnie to duży plus, biorąc pod uwagę w jakim otoczeniu przyszło nam mieszkać ;)



KARALUCH

Szukasz sposobu by poćwiczyć z dzieckiem refleks? W takim razie nie może zabraknąć w waszym domu tej gry! Łucja wypatrzyła ją w reklamie i na okrągło o niej mówiła. Przy każdej okazji dyskretnie zaznaczała jak bardzo marzy o Karaluchu. Na samym początku sceptycznie podchodziłam do jej zakupu. Gra zręcznościowa ćwicząca refleks i spostrzegawczość. Uczy planowania i przewidywania. Zadaniem graczy jest manewrowanie sztućcami w taki sposób, aby bardzo ruchliwy karaluch znalazł się w potrzasku.  Przeznaczona dla kilku graczy, aczkolwiek w naszym przypadku Łucja często trenuje solo, by, jak to ona powtarza, być mistrzem i wygrywać z przeciwnikami. Pozycja zajmie na długie godziny i co najważniejsze nie zawsze do jej rozgrywki potrzeba dorosłych! Dzieci 4+ świetnie poradzą sobie z opanowaniem jej zasad. Frajdy natomiast przyniesie dla każdego. My ze Starym też przepadliśmy ;) Warto dodać, że jakość produktu jest bardzo dobra, solidnie wykonana. 




WIELKA KSIĘGA UCZUĆ

Jest to książka autorstwa Grzegorza Kasdepke, w której zebrano zabawne przygody Naszych bohaterów. Nauczycielka przedszkola pani Miłka wraz z teatralnym pajacykiem próbują zjednać sobie grupę przedszkolaków, których mały czytelnik polubi od razu! W „Wielkiej księdze uczuć” znajdziemy historie o tęsknocie, wstydzie, pogardzie, zazdrości, miłości, nienawiści, uczciwości, szacunku, odwadze, współczuciu, strachu, poczuciu winy, a także o tym, skąd się biorą dzieci. To idealny wstęp by wprowadzić nasze dzieci w rozmowę o uczuciach. O tych dobrych oraz tych złych. Na końcu każdego opowiadania znajdują się praktyczne rady dla dzieci i dorosłych. Dzięki tej książce żadne uczucia i wartości nie będą młodemu czytelnikowi straszne. A nieznane dotychczas emocje zostaną w łatwy i przyjazny sposób oswojone oraz nazwane.



Daj znać, czy obdarowujecie dzieci w tym dniu i przede wszystkim jakie pomysły siedzą Wam w głowie 😊


instagram @karellauk

Copyright © Karella